ForumMedyczne.edu.pl

Rząd nie znajdzie pieniędzy na większe podwyżki emerytur?
Bardzo możliwe, że w przyszłym roku najniższa emerytura wzrośnie zaledwie o 1,76 zł brutto, a średnia o 4,2 zł brutto - donosi Gazeta Wyborcza. Waloryzacja mogłaby być zapewne wyższa, gdyby nie rekordowo wysoki tegoroczny deficyt budżetowy - sięga on 54,7 mld zł.

Mimo że emeryci i renciści waloryzację swoich świadczeń dostaną dopiero od 1 marca 2017 r., to właśnie rozpoczynają się przymiarki decydujące o jej wysokości. A decydują o tym dwa wskaźniki: inflacja w gospodarstwach emeryckich (czyli podwyżki cen towarów, które głównie kupują emeryci) i realny wzrost płac z roku poprzedzającego waloryzację.

Zamiast inflacji mamy jednak deflację, czyli spadek cen. W roku 2016 niewielkie podwyżki emerytur wynikały tylko ze wzrostu płac.

Kilka dni temu centrale związkowe: Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność" oraz OPZZ wydały wspólne stanowisko, w którym domagają się, aby na waloryzację przeznaczyć 50 proc. wzrostu płac, co ma "urealnić" waloryzację. Poprzednia ekipa PO-PSL zgadzała się podnosić emerytury co roku tylko o 20 proc. wzrostu płac. Według nieoficjalnych informacji Gazety Wyborczej PiS chciałby przy tym pozostać.

Tegoroczny budżet ma rekordowo wysoki deficyt sięgający 54,7 mld zł. Wpływy są niższe niż przewidywano, a w przyszłym roku trzeba znaleźć 23 mld zł na program 500 plus na dziecko.

Gdyby rząd zdecydował się przeznaczyć 20 proc. wzrostu płac na waloryzację, to najniższa emerytura wynosząca obecnie 882,56 zł brutto wzrośnie o 1,76 zł brutto, a średnia 2100 zł brutto o 4,2 zł brutto.

Z punktu widzenia politycznego PR tak znikoma podwyżka to katastrofa. Rząd chce więc, zamiast podnosić emerytury, wybrać rozwiązanie mniej kosztowne i - podobnie jak w tym roku - wypłacić emerytom jednorazowe dodatki.

Więcej: wyborcza.biz