Kodeks Etyki Lekarskiej. Bezinteresowność w transplantologii

Różne informacje,czasem dziwne a czasem bardzo interesujące, o badaniach medycznych
Asystentka

Kodeks Etyki Lekarskiej. Bezinteresowność w transplantologii

Post autor: Asystentka »

ks. dr hab. Grzegorz Hołub prof. UPJPII, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie

Jak cytować: Hołub G.: Kodeks Etyki Lekarskiej. Odcinek 39: Bezinteresowność w transplantologii. Med. Prakt., 2016; 12: 124–125

Skróty: KEL – Kodeks Etyki Lekarskiej
Etos transplantologii

Kodeks Etyki Lekarskiej inspirowany myśleniem hipokratejskim określa zadanie lekarza jako niesienie ulgi w cierpieniu. W jego realizacji pomagają coraz to nowe osiągnięcia medycyny, do których niewątpliwie należy transplantologia. Można ją zakwalifikować do terapii nadzwyczajnych, kiedy zwykłe sposoby leczenia zawodzą. Czy jednak lekarz, który angażuje się w działania nadzwyczajne, posiada z tego tytułu jakieś szczególne, nadzwyczajne uprawnienia? Art. 35 KEL brzmi: „Lekarz nie może otrzymywać korzyści majątkowej lub osobistej za pobieranie lub przeszczepianie komórek, tkanek, narządów”.
Czy rzeczywiście lekarze są wystawieni na takie pokusy?
W poszukiwaniu organów

Podstawowym problemem w transplantologii jest narastający niedobór dawców narządów, co oznacza coraz dłuższe kolejki chorych oczekujących na przeszczep. W debatach prowadzonych przez bioetyków, lekarzy i polityków pojawiają się różne propozycje rozwiązania tego problemu. Chodzi zasadniczo o stworzenie zachęty dla potencjalnych dawców i skłonienie ich do ofiarowania narządu, tkanek czy komórek, które innym mogą uratować życie. Rozważa się m.in. stworzenie wolnego rynku ludzkich narządów, co wiązałoby się z formą kupna i sprzedaży. Zwolennicy takiego rozwiązania podkreślają zwykle zalety natury pragmatycznej, ale także odwołują się do zasady autonomii jednostki, która ma prawo dysponować swoim ciałem w sposób niemal nieograniczony („moje ciało – moja własność”).1 Gdyby to stanowisko zostało zaakceptowane, wówczas handel narządami i tkankami stałby się legalnym procederem, a lekarze mogliby nawet pełnić rolę pośredników. Przeciwnicy wskazują natomiast na niebezpieczeństwo uprzedmiotowienia ludzkiego ciała („jeśli coś raz stanie się przedmiotem, zawsze takim pozostanie”).
Powszechnie wiadomo o istnieniu czarnego rynku ludzkich narządów. Można je kupić w krajach, gdzie nie ma wystarczającej kontroli państwa i istnieje nieformalne przyzwolenie na tego typu działania. Są to głównie kraje azjatyckie, takie jak Pakistan, Indie i Filipiny. Ludzie biedni zachęcani są przez pośredników do oddania narządu, najczęściej nerki, w zamian za znaczącą zapłatę. Ponadto istnieją wyspecjalizowane szpitale (np. w Indiach), które wszczepiają te narządy pacjentom gotowym zapłacić za taką usługę.2 Zjawisko to opisuje się jako formę spotkania „dwóch zdesperowanych stron”: ludzi ubogich, którzy pragną wydostać się z tego stanu i ludzi chorych, choć dobrze sytuowanych materialnie.3 Chorzy walczący o swoje życie są skłonni postawić na szali wszystko, co posiadają. Stają się wówczas łatwym łupem dla profesjonalistów kierujących się niskimi normami moralnymi.
Czarny rynek narządów jest poważnym problemem moralnym. Można go nawet określić radykalnym terminem „handlu żywym towarem”, który zwykle odnosi się do handlu ludźmi. Chodzi bowiem o przedmiotowe traktowanie człowieka, które uderza w jego godność. Ważną kwestią jest tu również naruszenie podstawowego kanonu sprawiedliwości, jeśli ludzie są przymuszani do dawstwa.4 Lekarz powinien unikać takich sytuacji. Jest przecież powołany także do tego, by bronić godności człowieka, co przede wszystkim oznacza odmowę uczestnictwa w jej naruszeniu. Oczekiwane korzyści finansowe nie mogą przeważyć nad postawami moralnymi. W kontekście przeszczepienia narządów pomijanie własnego interesu przez lekarza jest szczególnie ważne.5
Moralnie naganne jest też przesuwanie pacjentów w kolejce oczekujących na przeszczep w zamian za korzyści materialne lub jakiekolwiek inne.
Myśleć w logice daru

Sposobem uniknięcia niebezpieczeństwa uprzedmiotowienia ludzkiego ciała i jego komercjalizacji jest właśnie myślenie w kategoriach daru. I odnosi się to tak do dawców, jak i biorców narządów. Bez względu na światopogląd czy wyznawaną religię jeden i drugi może powiedzieć, że chodzi o ratowanie ważnego dobra, jakim jest ludzkie istnienie. W konsekwencji dawca i biorca uwalniają się od zobowiązań (może poza długiem wdzięczności i dobrej pamięci), które mogłyby się okazać „toksyczne” w relacjach międzyludzkich.
A co z lekarzem, który poniekąd pośredniczy między dawcą a biorcą? Choć jego rola jest tu konieczna i niezastąpiona, to jednak tylko pomocnicza. Lekarz jest tym, który umożliwia złożenie i przyjęcie daru, jakim jest narząd lub tkanka. Sprawia on, że dobre intencje dawcy mogą się przerodzić w skuteczne działanie dla dobra biorcy.
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post