Poród siłami natury? 6 sześcio kilogramowe dziecko

Różne informacje,czasem dziwne a czasem bardzo interesujące, o badaniach medycznych
admin. med.

Poród siłami natury? 6 sześcio kilogramowe dziecko

Post autor: admin. med. »

Musiała rodzić siłami natury, mimo że dziecko ważyło sześć kilo
Zamiast zrobić cesarkę, położnicy zmusili rodzącą do urodzenia dziecka siłami natury. Niestety, pomylili się w odczycie USG i córka zamiast przewidywanych czterech kilogramów ważyła aż sześć. Obydwie cierpią, jedna psychicznie, druga fizycznie.

Poród odbywał się w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Przebiegał tak dramatycznie, że rodzina chce od szpitala 450 tys. zł zadośćuczynienia dla córki, 140 tys. zł dla matki i 100 tys. zł dla ojca. Do tego domaga się renty dla dziecka (1400 zł miesięcznie) oraz odsetek od wszystkich roszczeń.

32-letnia mieszkanka małej wsi pod Krakowem zaszła po raz trzeci w ciążę. Dostała cukrzycy ciążowej, przytyła, gdy w czerwcu 2011 roku trafiła do szpitala, ważyła 103 kilogramy.

Manewr Woodsa, zabieg McRobertsa

Poród się zaczynał, lekarka zrobiła pacjentce USG. Choć głowica USG "dziecka nie obejmowała" i trudno było na podstawie tego badania określić jego wagę, w dokumentacji odnotowano, że płód waży 4100 gramów. Rodząca zapytała, czy nie lepsza byłaby cesarka, ale położnicy stwierdzili, że skoro dwoje wcześniejszych dzieci urodziła siłami natury, trzecie też powinno przyjść na świat tą drogą.

Poród szedł bardzo opornie, dziecko zaklinowało się barkami w kanale rodnym. Personel położnictwa nie był w stanie sprowadzić go na świat, rodząca była wyczerpana.

Rankiem jeden z lekarzy, który prowadził zajęcia ze studentami szkoły dla obcokrajowców i oprowadzał ich po bloku porodowym, zobaczył, że poród może zakończyć się tragedią. Przyłączył się do prób jego zakończenia. Koło łóżka porodowego powstał prawdziwy chaos - w pewnym momencie rodzącej pomagało 10 osób. "Lekarze uciskali jej brzuch, a położna ciągnęła za dziecko" - czytamy w pozwie przeciwko szpitalowi, który trafił do sądu.

Położnicy zastosowali chyba wszystkie możliwe techniki, żeby pomóc dziecku przyjść na świat. Najpierw był:

- manewr Woodsa - który pomaga urodzić barki dziecka,

- potem zabieg McRobertsa - udało się dzięki niemu uwolnić lewą rączkę córki,

- a następnie rękoczyn DeLee, który zrotował barki dziewczynki i w końcu je uwolnił.

Biegli nie dopatrzyli się nieprawidłowości

Dziecko przyszło na świat w ciężkiej zamartwicy, bez akcji serca i bez oddechu. Było reanimowane, dopiero po ośmiu minutach serce zaczęło bić. W trakcie reanimacji pękła wątroba noworodka, nastąpiło krwawienia do otrzewnej i górnych dróg oddechowych.

Matce podczas porodu rozeszło się spojenie łonowe: okazało się, że jej córka zamiast czterech, ważyła aż sześć kilo. Dziecko przeżyło, ale ma niewładną prawą rękę, wymaga kompleksowej rehabilitacji, nie wiadomo też, jakie będą odległe skutki porodu.

Zarzut pod adresem szpitala jest konkretny: pomimo braku wiedzy o dokładnej wadze dziecka i znając czynniki ryzyka, lekarze zamiast cesarki zdecydowali o porodzie siłami natury. Choć przy wadze dziecka powyżej czterech kilogramów eksperci zalecają cesarskie cięcie.

Proces w tej sprawie - choć wydaje się taka oczywista, toczy się o kilku lat. A to dlatego, że biegli z Poznania powołani do oceny tego przypadku nie dopatrzyli się w działaniach lekarzy żadnych nieprawidłowości. Rodzice poprosili zatem sąd o wyznaczenie innych biegłych, bo - ich zdaniem - dotychczasowi okazali się nieobiektywni. W czerwcu nowo powołani biegli jasno stwierdzili: w sytuacji tej rodzącej cesarskie ciecie było konieczne, by zachować zdrowie matki i córki.

Doświadczony położnik przechodził w pobliżu

- Matka i dziecko jakoś przeżyły ten poród - forsowany do końca siłami natury - między innymi dlatego, że podczas rozpaczliwych prób wydobywania dziecka w pobliżu sali porodowej przechodził doświadczony położnik, oprowadzający po oddziale grupę zagranicznych studentów medycyny. Niestety, mimo jego wysiłków, podjętych w końcowej fazie porodu, dziewczynka cierpi na całkowite porażenie splotu barkowego. Jest to najcięższe uszkodzenie. Rokowania są złe. Nie odzyska pełnej sprawności ręki. Proces o zadośćuczynienie i rentę dla dziecka jest w toku, ale dotychczasowy jego przebieg pokazuje, jak wiele w sprawach o błąd medyczny zależy od opinii biegłych, i jak krańcowo odmiennie może być oceniona przez ekspertów powołanych przez sąd ta sama sytuacja i leczenie - powiedziała mecenas Jolanta Budzowska, pełnomocnik rodziny.

- Do czasu ogłoszenia wyroku sądowego Szpital Uniwersytecki nie będzie komentował sprawy - odpowiada Maria Włodkowska, rzecznik prasowy Szpitala Uniwersyteckiego.
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post