W poszukiwaniu nowych leków

Różne informacje,czasem dziwne a czasem bardzo interesujące, o badaniach medycznych
admin. med.

W poszukiwaniu nowych leków

Post autor: admin. med. »

Dr hab. inż. Marcin Sieńczyk z Politechniki Wrocławskiej zajmuje się tworzeniem testów wykrywających wczesne stadia raka i innych chorób. Drugi kierunek jego poszukiwań to chemia medyczna, czyli potencjalne leki.

Dr Sieńczyk wraz ze swoim zespołem badawczym poszukuje leków przeciwnowotworowych, przeciwbakteryjnych i przeciwwirusowych. Potencjalnymi lekami mogą być związki, które hamują działanie enzymów zaangażowanych w rozwój i przerzutowanie komórek nowotworowych. Ich działanie mogłoby zapobiegać tworzeniu się nowych ognisk choroby. Na tym etapie prac badawczych typ nowotworu nie jest najważniejszy, bo mechanizm przerzutowania jest dla większości nowotworów zbliżony.

Inne potencjalne leki to związki, które mają właściwości antybakteryjne, ale nie są „klasycznymi” antybiotykami. Związki te mogłyby zwalczać bakterie, których wrażliwość na konwencjonalne antybiotyki jest zerowa, jak np. gronkowiec. Działają one bowiem w oparciu o inny mechanizm.

„W rozwoju infekcji bakteryjnych bierze udział wiele różnych enzymów. Antybiotyki, jak np. cefalosporyny, działają na proces budowy ściany komórkowej bakterii. Ale jest też mnóstwo innych, bardzo ważnych enzymów, które stoją na straży wyłączania enzymów budujących ścianę bakteryjną. Jeżeli udałoby się zahamować je na wczesnym etapie rozwoju komórki bakteryjnej, to mielibyśmy lek przeciwbakteryjny, ale nie byłby klasycznym antybiotykiem” - tłumaczy dr Sieńczyk.

Ostatnia grupa poszukiwanych związków ma mieć właściwości przeciwwirusowe. Naukowcy szukają leków na żółtaczkę typu C i herpeswirusy, czyli m.in. wirus opryszczki. Obecnie w leczeniu żółtaczki stosuje się jako główny terapeutyk interferon.

„Kilka nowo zatwierdzonych leków działa na ten sam enzym, w jaki my celujemy. Ale nasze związki działają bardziej specyficznie. W porównaniach z tymi, które są handlowo dostępne, mają przewagę, o której jeszcze nie możemy mówić. Znaleźliśmy współpracownika, który przeprowadzi badania na zwierzętach. Co ciekawe, naszymi rozwiązaniami zainteresował się duży, międzynarodowy koncern farmaceutyczny. Jesteśmy więc pełni nadziei na interesującą współpracę” - zdradza rozmówca PAP.

W pierwszej edycji programu "Lider" zainicjowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju dr inż. Marcin Sieńczyk otrzymał ok. 1 mln zł na realizację badań nad testami do wykrywania wczesnych stadiów raka i innych chorób. Więcej na ten temat w serwisie Nauka w Polsce – tutaj.

Badacz był też uczestnikiem programu wyjazdowego Top 500 Innovators prowadzonego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Innowatorzy z Polski poznawali tajniki komercjalizacji wyników badań m.in. w Dolinie Krzemowej w USA.

„Na Stanfordzie widziałem, jak bardzo uczelnia jest zaangażowana w pomoc naukowcom, którzy chcą założyć firmę. Tu zasadą jest, że żadna publikacja nie opuści laboratorium, jeżeli nie będziemy mieć zgłoszenia patentowego. Mamy na Politechnice Wrocławskiej najwięcej zgłoszeń patentowych ze wszystkich uczelni. I co z tego? Większość czeka głęboko w szafie. Problem w tym, że ktoś musi wycenić koszty sprzedaży patentu czy też licencji. Bywa, że robią to osoby, które nie znają realiów rynkowych” - uważa doktor.

Jak tłumaczy, zdarza się, że firma proponuje za rozwiązanie opracowane w Politechnice, 50 tys. złotych, a osoby odpowiedzialne za wycenę określają jego wartość na 300 tys. „Warto zadać sobie pytanie, co jest lepsze – czy to, żeby wynalazek leżał w szafie za 300 tys., czy został sprzedany i trafił na rynek za 50 tys.? Politechnika chciałaby mieć również np. 20-40 proc. udziałów w zyskach ze sprzedaży. A przecież uczelnie w USA oczekują 1-2 proc. od obrotu! Bo wynalazek, a nawet prototyp, to nie jest jeszcze nic gotowego. Trzeba jeszcze włożyć mnóstwo pieniędzy w dalszy rozwój, dopracowanie technologii, przeniesienie skali czy nawet zwykły marketing. Dlatego dla oceny praktycznych działań uczelni i jej współpracy z przemysłem bardziej miarodajny byłby wskaźnik nie liczby patentów czy zgłoszeń patentowych na rok, ale może liczba lub procent sprzedanych patentów” - podsumowuje uczestnik szkoleń.

Dr Sieńczyk chciałby przetrzeć szlaki dla dynamicznej, budowanej według wzorców amerykańskich, komercjalizacji wyników badań prowadzonych na Politechnice Wrocławskiej. Z jego obserwacji wynika, że dotąd nie udało się założyć firm typu spin-off czy spin-out w PWr, przynajmniej nikt takim osiągnięciem się nie chwali. Być może dlatego, że kłóci się to z definicją uczelni jako organizacji non-profit. Sytuacji nie poprawiło jak na razie założenie spółki celowej, która ma zajmować się komercjalizacją.

„Niestety, wszystko sprowadza się do tego, że trzeba założyć własny start-up poza uczelnią, robiąc inne rzeczy niż w ramach pracy naukowej. I tak się dzieje dookoła. A szkoda. Bo można spróbować połączyć wiedzę, osiągnięcia oraz możliwości uczelni i ludzi ją tworzących. Ale chyba jest na to jeszcze za wcześnie. Tylko, żeby za kilka lat nie okazało się, że już, paradoksalnie, jest za późno i przespaliśmy swoją szansę” - konstatuje rozmówca PAP.

Dr inż. Marcin Sieńczyk jest adiunktem w Zakładzie Chemii Medycznej i Mikrobiologii Wydziału Chemicznego Politechniki Wrocławskiej kierowanym przez prof. Józefa Oleksyszyna. W skład zespołu realizującego projekt wchodzą pracownicy Politechniki Wrocławskiej we Wrocławiu, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej w Hamburgu. Badacze współpracują także z Uniwersytetem w Teksasie.

PAP – Nauka w Polsce, Karolina Olszewska
Źródło: naukawpolsce.pap.pl
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post