Uszkodzenie penisa - prawie złamanie prącia podczas stosunku

Choroby układu moczowo-płciowego, zaburzenia i potrzeby seksualne.
autor_nieznany
Użytkownicy
Posty: 1
Rejestracja: 10 lip 2016, o 21:25

Uszkodzenie penisa - prawie złamanie prącia podczas stosunku

Post autor: autor_nieznany »

Witam,

W ramach wstępu, chciałbym wyjaśnić czemu piszę o tym wypadku, kiedy zdarzył się on ok 10 latemu..??
Dlatego, bo obiecałem sobie, że jeśli uda mi się wrócić do sprawności seksualnej to opiszę tą drogę w internecie dla innych, którzy doświadczą tego typu przykrej sytuacji. Sam pamiętam, że internet był pierwszym miejscem gdzie szukałem pomocy i informacji odnośnie mojego urazu, ale ciężko było znaleźć konkrety.

Kilka ładnych lat temu podczas stosunku uszkodziłem sobie penisa. Wyglądało to bardzo standardowo, baraszkujemy sobie, zmiana pozycji na misjonarską i podczas pełnego wzwodu przy kolejnym ruchu mój penis wyszedł w całości z niej i z całą siłą kolejnego ruchu nie trafiłem do środka tylko obok w pachwinę...

Niby spoko... zdarza się.. wiadomo... Ale siła była na tyle duża, że odczułem bardzo mocny ból na całym penisie i u jego podstawy.. na szczęście się nie złamał bo i takie przypadki się zdarzają (sic!). Dokończyłem co zacząłem i pomyślałem sobie, no ok, uderzyłem, poboli i przestanie jak to zwykle bywa..

Niestety tak się nie stało.... kolejne dni były koszmarem, obudziłem się z okropnym bólem krocza. Przez kilka najbliższych dni ciężko mi było normalnie usiąść a nawet chodzić.. ból był okropny.

Bardzo ważna uwaga! Teraz z perspektywy czasu wydaję mi się, że mógłbym uniknąć całego problemu i powikłań, gdybym od razu po urazie po prostu przyłożył do krocza w miejscu urazu zwykłą torebkę z lodem na dłuższy czas... wiecie, żeby zbić opuchliznę bo tamte obszary u faceta są dość delikatne i wrażliwe na urazy.

Wracając do sytuacji... byłem 22 letnim kolesiem, student, życie jest piękne, plany... całe życie przede mną a tu... trach... taki wypadek i okazuje się, że w jednym momencie tracę to co u faceta w tym wieku jest najważniejsze... sprawność penisa. Ciężko to sobie wyobrazić, penis ciągle boli i nie jest sprawny... tak zaczęła się moja przygoda, która prawie się skończyła tragicznie.

Zacząłem szukać informacji w internecie, ale były szczątkowe tematy bardziej o złamaniu penisa a nie tego typu uszkodzeniu jakiego doznałem ja - nazwałbym to *stłuczenie penisa na całej długości i podstawie po mocnym prostopadłym uderzeniu nim w pełnym zwodzie*. Internet *powiedział* mi, że nie ma tego typu urazu... nie zdarza się coś takiego co mi się przytrafiło... świetnie... po prostu świetnie.

Zacząłem szukać pomocy u lekarzy.. jeden urolog, drugi.. trzeci.. w jednym miesicie w drugim... Za każdym razem było to samo.. Lekarz wysłuchał, obejrzał penisa który wyglądał przecież normalnie - nie było widać ani siniaków, ani krwiaków ani opuchlizny... normalnie zwykły zdrowy siusiak w stanie spoczynku. Przepisanie maści przeciwzapalnej i przeciwbólowej pomogło w dość małym stopniu. Powoli docierało do mnie, że jako facet własnie pozbyłem się swojej męskości i co za tym idzie możliwości założenia rodziny.. może i dziecka.. w wieku bodajże 22 lat... Jednym słowem tragedia dopiero się zaczynała.

Proszę mi wierzyć na słowo, że takiej sytuacji nie można sobie wyobrazić. Z każda wizytą u lekarza z której nikt nie potrafił mi pomóc było coraz gorzej, miałem nawet robione usg penisa. Wszystko wyglądało normalnie ale ja czułem, że boli i w środku jest bardzo stłuczony i co najgorsze... on nie działał (!).
Z kolejnymi wizytami, lekarze coraz bardziej wmawiali mi, że może to w mojej głowie, blokada psychiczna.. po urazie i takie tam, nawet miałem leki uspakajające i innego typu... Gdzie ja sam doskonale wiedziałem, że to nie jest problem w mojej głowie, czułem że z nim coś jest nie tak, tym bardziej, że już po dłuższym czasie po urazie ból powoli jednak ustępował ale czucie na penisie było jakieś dziwne... tzn słabe, bardzo słabe.. Czasami podczas snu położymy się na ręce w taki sposób, że nie dochodzi krążenie, budzimy się wtedy i nie możemy tą ręką ruszyć, a jak złapiemy ją drugą ręką to mamy wrażenie, że trzymam nie swoją rękę bo ona tak jakby nie miała czucia, dopiero wszystko wraca po kilku chwilach jak wróci krążenie. Tak czułem swojego penisa.. tzn prawie go nie czułem, nawet jak szedłem się wysikać, łapie go, a nie czuje że go w ogóle mam.. proszę mi wierzyć, że to uczucie jest koszmarne... Tak to był koszmar który dopiero się zaczynał.

Wszystko wskazywało na to, że mój penis po urazie albo ma któreś naczynia krwionośne pozamykane, albo unerwienie zostało uszkodzone, czucie w nim było bardzo ograniczone, a i zauważyłem, że był on chłodniejszy niż zazwyczaj.. Lekarze pozostawali przy swoich teoriach *blokady psychicznej* a ja wiedziałem, że problem leży w uszkodzeniu mechanicznym... którego nikt nie jest w stanie mi naprawić.

Po pewnym już dłuższym czasie przyszedł czas na załamanie nerwowe, bo młody facet który w jednej chwili traci swojego penisa to raczej nie widzi żadnych perspektyw na dalsze życie. Chyba dzięki temu, że generalnie uważam się za osobę z dość mocną psychiką to udało mi się przejść jakoś te załamania nerwowe a było ich chyba 3 albo 4 jedno po drugim. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jeśli czegoś nie zrobię to cała ta sytuacja skończy się dla mnie tragicznie.. powaga, było tak źle. Postanowiłem podejść do tego problemu jak najbardziej logicznie się da, czyli - jeśli to jest uraz mechaniczny to powinienem postąpić z nim jak postępuje się z urazami mechanicznymi, czyli maści przeciwzapalne + rehabilitacja. Ale jak tu poprowadzić rehabilitacje prącia (sic!) Przecież nie ma czegoś takiego ani w NFZ ani w prywatnych klinikach... masakra.

Zacząłem miejsca obolałe na samym początku codziennie rozmasowywać i nie chodzi tu o masturbacje.. nie było to przyjemne, bo prawie nie miałem czucia w penisie.. Dalej postanowiłem użyć pewnych gadżetów do masowania, aby siła masażu była mocniejsza, aby te uszkodzone rejony bardzo mocno rozmasowywać... tak mijały tygodnie.. miesiące.. Zacząłem zauważać delikatne poprawy w czuciu, tak jakby po pewnych etapach *rehabilitacji* odblokowywały się naczynia krwionośne i nerwy. Cały ten proces był bardzo długotrwały i momenty tych odblokowań były odczuwalne bo bardzo długich odstępach czasu... chyba miesięcznych. W kolejnych etapach do rehabilitacji zacząłem włączać masturbację, po pierwsze dlatego żeby penisa ćwiczyć, po drugie aby badać odczuwanie dotyku na skórze, a po trzecie bo w zwodzie jest ukrwiony a to docelowo musiałem poprawić, czyli stan wzwodu.

Teraz z perspektywy czasu patrze na te ok 10 lat (sic!) walki i rehabilitacji jak na jakiś koszmar, który faktycznie mi się przytrafił. Ale warto było, bo jak wspomniałem, obiecałem sobie, że jak uda mi się wrócić do sprawności seksualnej to o ty napiszę gdzieś w internecie... więc piszę :) W tym momencie sprawność mojego penisa określam na jakieś 98% bo czasami coś mnie zaboli w tym miejscu, albo odczuje jakiś dyskomfort... ale jeśli miałbym określić jego sprawność w najgorszym momencie po urazie to myślę, że dałbym mu 10%... Czyli teraz jest świetnie.

Chciałbym tylko, aby jeśli komuś kiedyś przytrafi się taki uraz do pamiętajcie, żeby od razu przyłożyć torebkę z lodem aby uniknąć wewnątrz uszkodzeń, a po drugie nawet jeśli sytuacja jest beznadziejna to walczcie do końca o zdrowie np rehabilitacją bo u mnie to pomogło, pomimo ogromnego upływu czasu od urazu, teraz znowu czuje się facetem w 100% :)

Powodzenia Wam wszystkim Panowie.
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post