Uporczywy kaszel, ból gardła, żółta wydzielina.
: 16 wrz 2016, o 21:46
Witam,
Mieszkam w Anglii gdzie niestety kompetencje lekarzy Angielskich są słabe gdy porówna się je z umiejętnościami Polskich specjalistów.
Na początku roku miałem bardzo długo, około 8 tygodni raczej suchy, męczący kaszel, ogólne, dosyć mocne osłabienie oraz stany podgorączkowe między 37 a 38 stopni. Tutaj przez trzy tygodnie leczono mnie ibuprofenem z mizernym skutkiem natomiast w Polsce zdiagnozowano zapalenie oskrzeli i dostałem leki budezonit i atronil, które chyba pomogły. Ostatnio od 5 tygodni ponownie męczy mnie kaszel, mam podrażnione drogi oddechowe, co odczuwam wyraźnie np gdy odchylam głowę do tyłu. Przy wdechu czuję łaskotanie i drapanie szczególnie w dolnej części szyi. Przy mocniejszym wydechu słychać świszczenie. W pracy ponieważ jako technik dużo lutuję (jednak mam zapewnioną bardzo dobrą wentylację, która wyciąga opary ) mam okresowo robioną spirometrię. Podobno wyniki są lekko obniżone od ostatniej kontroli, ale jak powiedziała pielęgniarka "w normie". Jednak kazano mi iść do lekarza. Pierwsza Pani doktor przepisała mi wziewy rozszerzające oskrzela oraz trzydniową kurację sterydem w tabletkach. Nie pomogło. Kolejny Pan doktor zapisał mi steryd wziewny w proszku. Podobno jakiś nowy. Substancje czynne to futicasone furoate i vilanterol. Pan doktor podejrzewa astmę i zapisał mnie na następną spirometrię, którą będę miał za dwa tygodnie. Biorę nowy lek od 6 dni i nie czuję poprawy. Wręcz odwrotnie. Wczoraj zaczęło łaskotać i (wieczorem i w nocy) boleć mnie gardło, dostałem sporego kataru, który blokuje mi nos i trochę spływa w dół do gardła, podrażnienie dróg oddechowych wzmogło się, kaszel może trochę bardziej natarczywy i mniej suchy, czuję się osłabiony. W nocy nie mogłem spokojnie się wyspać z powodu powyższych objawów. Rano po przebudzeniu w łazience odchrząknąłem z nosa i gardła żółto-zieloną, gęstą flegmę. W czasie dnia jest ona raczej przezroczysta czasem tylko z lekką domieszką tego żółtego koloru. Po pojawieniu się nowych objawów i nasileniu starych ponownie poszedłem do przychodni. Widział mnie inny lekarz, który najwyraźniej nie widzi związku między wcześniejszymi objawami związanymi z kaszlem i podrażnionymi drogami oddechowymi, a nowymi czyli bólem gardła, zatkanym nosem, nasileniem się kaszlu i podrażnienia dróg oddechowych oraz żółtawą wydzieliną. Powiedział, że co do kaszlu to muszę poczekać na wykonanie spirometrii żeby lekarze mogli ocenić czy steryd wziewny coś zmienił w wynikach i wtedy zdecydują co dalej. Co do nowych objawów lekarz powiedział, że to infekcja wirusowa i przejdzie.
Zaczynam mieć obawy, że tutejsi lekarze znowu prowadzą mnie na manowce. Wcześniej dwa lata temu wmówili mi grzybiczą infekcję przełyku i na to mnie (bezowocnie) leczyli, a w Polsce okazało się, że to reflux. Ostatnio cierpiałem na piski w uchu i bóle głowy. Wmawiano mi, że to zapalenie zatok i zatkane ucho. W Polsce okazało się, że zatoki są czyste, ucho również, a objawy spowodowane są siedzącą pracą i problemami związanymi z kręgosłupem szyjnym. Ćwiczenia zalecone przez Polskich specjalistów pomagają. Tak więc mam podstawy by sądzić, że niestety i w tym wypadku Angielscy "lekarze" mogą się mylić. Póki co sądzą, że to astma i na to mnie leczą.
Mam w domu różne lekarstwa z Polski w tym antybiotyki. Jednak sam nie chce ich brać. Czy może być tak, że mam tylko zwykłą infekcje i antybiotyki pomogą? Co się może dziać?
Wyniki ostatniej spirometrii przeprowadzonej w pracy, w zeszłym tygodniu.
Mieszkam w Anglii gdzie niestety kompetencje lekarzy Angielskich są słabe gdy porówna się je z umiejętnościami Polskich specjalistów.
Na początku roku miałem bardzo długo, około 8 tygodni raczej suchy, męczący kaszel, ogólne, dosyć mocne osłabienie oraz stany podgorączkowe między 37 a 38 stopni. Tutaj przez trzy tygodnie leczono mnie ibuprofenem z mizernym skutkiem natomiast w Polsce zdiagnozowano zapalenie oskrzeli i dostałem leki budezonit i atronil, które chyba pomogły. Ostatnio od 5 tygodni ponownie męczy mnie kaszel, mam podrażnione drogi oddechowe, co odczuwam wyraźnie np gdy odchylam głowę do tyłu. Przy wdechu czuję łaskotanie i drapanie szczególnie w dolnej części szyi. Przy mocniejszym wydechu słychać świszczenie. W pracy ponieważ jako technik dużo lutuję (jednak mam zapewnioną bardzo dobrą wentylację, która wyciąga opary ) mam okresowo robioną spirometrię. Podobno wyniki są lekko obniżone od ostatniej kontroli, ale jak powiedziała pielęgniarka "w normie". Jednak kazano mi iść do lekarza. Pierwsza Pani doktor przepisała mi wziewy rozszerzające oskrzela oraz trzydniową kurację sterydem w tabletkach. Nie pomogło. Kolejny Pan doktor zapisał mi steryd wziewny w proszku. Podobno jakiś nowy. Substancje czynne to futicasone furoate i vilanterol. Pan doktor podejrzewa astmę i zapisał mnie na następną spirometrię, którą będę miał za dwa tygodnie. Biorę nowy lek od 6 dni i nie czuję poprawy. Wręcz odwrotnie. Wczoraj zaczęło łaskotać i (wieczorem i w nocy) boleć mnie gardło, dostałem sporego kataru, który blokuje mi nos i trochę spływa w dół do gardła, podrażnienie dróg oddechowych wzmogło się, kaszel może trochę bardziej natarczywy i mniej suchy, czuję się osłabiony. W nocy nie mogłem spokojnie się wyspać z powodu powyższych objawów. Rano po przebudzeniu w łazience odchrząknąłem z nosa i gardła żółto-zieloną, gęstą flegmę. W czasie dnia jest ona raczej przezroczysta czasem tylko z lekką domieszką tego żółtego koloru. Po pojawieniu się nowych objawów i nasileniu starych ponownie poszedłem do przychodni. Widział mnie inny lekarz, który najwyraźniej nie widzi związku między wcześniejszymi objawami związanymi z kaszlem i podrażnionymi drogami oddechowymi, a nowymi czyli bólem gardła, zatkanym nosem, nasileniem się kaszlu i podrażnienia dróg oddechowych oraz żółtawą wydzieliną. Powiedział, że co do kaszlu to muszę poczekać na wykonanie spirometrii żeby lekarze mogli ocenić czy steryd wziewny coś zmienił w wynikach i wtedy zdecydują co dalej. Co do nowych objawów lekarz powiedział, że to infekcja wirusowa i przejdzie.
Zaczynam mieć obawy, że tutejsi lekarze znowu prowadzą mnie na manowce. Wcześniej dwa lata temu wmówili mi grzybiczą infekcję przełyku i na to mnie (bezowocnie) leczyli, a w Polsce okazało się, że to reflux. Ostatnio cierpiałem na piski w uchu i bóle głowy. Wmawiano mi, że to zapalenie zatok i zatkane ucho. W Polsce okazało się, że zatoki są czyste, ucho również, a objawy spowodowane są siedzącą pracą i problemami związanymi z kręgosłupem szyjnym. Ćwiczenia zalecone przez Polskich specjalistów pomagają. Tak więc mam podstawy by sądzić, że niestety i w tym wypadku Angielscy "lekarze" mogą się mylić. Póki co sądzą, że to astma i na to mnie leczą.
Mam w domu różne lekarstwa z Polski w tym antybiotyki. Jednak sam nie chce ich brać. Czy może być tak, że mam tylko zwykłą infekcje i antybiotyki pomogą? Co się może dziać?
Wyniki ostatniej spirometrii przeprowadzonej w pracy, w zeszłym tygodniu.