Długie bycie pod wpływem alkoholu następstwem uszkodzenia mózgu?
: 6 wrz 2017, o 17:42
Jako że jest to mój pierwszy post, witam serdecznie specjalistów i pozostałych użytkowników forum.
Ponad pół roku temu, będąc kompletnie pijanym, uległem wypadkowi: przewróciłem się i silnie uderzyłem głową o betonową posadzkę. Efektem były: pęknięty ząb, złamany nos, utrata ponad litra krwi i - co okazało się później - pewne problemy neurologiczne.
Głównym z nich były silne zaburzenia pamięci, zarówno krótkotrwałej, jak i - do pewnego stopnia - wstecznej. To już jednak wypracowuję z lepszym lub gorszym skutkiem i nie to nurtuje mnie w tej chwili.
Większe zmartwienie sprawia mi silnie zmieniony metabolizm alkoholu. Przez pierwsze miesiące po wypadku upijałem się bardzo szybko (przed incydentem miałem raczej mocną głowę), i to akurat udało mi się w miarę "unormować", ale bez zmian pozostał problem tytułowy - czyli utrzymywanie się stanu upojenia.
Mianowicie potrafię dziś być bardzo pijany (nie "wczorajszy", i daleki jeszcze od kaca, ale dosłownie pijany) nawet kilkanaście godzin po spożyciu. Nie ma w tym przypadku znaczenia, czy upijam się słabszymi napojami, czy destylatami. Jeden ze skrajnych przypadków wyglądał na przykład tak, że spożyłem 700ml czystej wódki, po czym przespałem około 9 godzin, wziąłem prysznic całego ciała, udałem się na uczelnię, przespałem półtoragodzinny wykład, zjechałem i zszedłem pół miasta, i dopiero wtedy zacząłem trzeźwieć (!) i powoli zaczął wyłaniać się kac. Od momentu, jak wypiłem ostatni kieliszek, do momentu, jak przestałem być pijany, minęło wtedy w sumie około piętnastu godzin, wliczając w to długi sen i orzeźwiający prysznic.
Przed wypadkiem stan upojenia trzymał się mnie przez trzy, maksymalnie cztery godziny po obudzeniu - nawet jeśli następowało ono po krótkim śnie wieńczącym solidną imprezę.
Z różnych przyczyn wizytę u neurologa będę sobie "zaklepywał" dopiero pod koniec tego roku, ale to nieistotne. Pytanie, które mnie nurtuje, to: którą część mózgu musiałem uszkodzić, aby tak pogorszyć metabolizm toksyn/stricte alkoholu w organizmie, czy jest to w ogóle problem neurologiczny, i czy jest on odwracalny?
Z góry dziękuję za pomoc.
Ponad pół roku temu, będąc kompletnie pijanym, uległem wypadkowi: przewróciłem się i silnie uderzyłem głową o betonową posadzkę. Efektem były: pęknięty ząb, złamany nos, utrata ponad litra krwi i - co okazało się później - pewne problemy neurologiczne.
Głównym z nich były silne zaburzenia pamięci, zarówno krótkotrwałej, jak i - do pewnego stopnia - wstecznej. To już jednak wypracowuję z lepszym lub gorszym skutkiem i nie to nurtuje mnie w tej chwili.
Większe zmartwienie sprawia mi silnie zmieniony metabolizm alkoholu. Przez pierwsze miesiące po wypadku upijałem się bardzo szybko (przed incydentem miałem raczej mocną głowę), i to akurat udało mi się w miarę "unormować", ale bez zmian pozostał problem tytułowy - czyli utrzymywanie się stanu upojenia.
Mianowicie potrafię dziś być bardzo pijany (nie "wczorajszy", i daleki jeszcze od kaca, ale dosłownie pijany) nawet kilkanaście godzin po spożyciu. Nie ma w tym przypadku znaczenia, czy upijam się słabszymi napojami, czy destylatami. Jeden ze skrajnych przypadków wyglądał na przykład tak, że spożyłem 700ml czystej wódki, po czym przespałem około 9 godzin, wziąłem prysznic całego ciała, udałem się na uczelnię, przespałem półtoragodzinny wykład, zjechałem i zszedłem pół miasta, i dopiero wtedy zacząłem trzeźwieć (!) i powoli zaczął wyłaniać się kac. Od momentu, jak wypiłem ostatni kieliszek, do momentu, jak przestałem być pijany, minęło wtedy w sumie około piętnastu godzin, wliczając w to długi sen i orzeźwiający prysznic.
Przed wypadkiem stan upojenia trzymał się mnie przez trzy, maksymalnie cztery godziny po obudzeniu - nawet jeśli następowało ono po krótkim śnie wieńczącym solidną imprezę.
Z różnych przyczyn wizytę u neurologa będę sobie "zaklepywał" dopiero pod koniec tego roku, ale to nieistotne. Pytanie, które mnie nurtuje, to: którą część mózgu musiałem uszkodzić, aby tak pogorszyć metabolizm toksyn/stricte alkoholu w organizmie, czy jest to w ogóle problem neurologiczny, i czy jest on odwracalny?
Z góry dziękuję za pomoc.