Problem z diagnozą choroby płuc? Nowotwór
: 8 mar 2019, o 14:50
Witam,
króciutko chciałbym przedstawić sytuację, w której znajduje się moja mama. Przypadkowo
w badaniu TK jamy brzusznej zauważono "guzkowe zagęszczenia" we fragmentach s. 8 płuca lewego i w płacie środkowym. Badanie zostało wykonane na początku grudnia. W dniu 21 lutego mamę położono do szpitala, gdzie badano ją, przeprowadzono bronchoskopię, TK oraz inne badania (niestety nie mamy jeszcze dokumentacji). Jak to mi opowiadała lekarz, w TK ukazane zostały mnogie skupiska komórek, rozsiane na obu płucach, lecz swoją charakterystyką nie wyglądają jak nowotwór. Podobno w badaniach krwi również nie zauważono "znaków nowotworu". Wszystko wskazywało na sarkoidozę, jednakże wynik posiewu nie pokazał zupełnie nic. Z tego względu mamę położono ponownie do szpitala, gdzie przeprowadzono jej badanie przez węzły chłonne, pobrano kilka podobno "bardzo fajnych wycinków", z których niestety również nic nie wyszło. Lekarze powiedzieli, że tutaj ich rola się kończy, nie wiedzą co to jest, że powinna zainteresować się badaniem o nazwie mediantinoskopia. Moje pytanie brzmi, czy można w inny sposób sprawdzić co się dzieje? Nie ukrywam, że najważniejsze jest wykluczenie nowotworu, może prywatne badania krwi na zawartość markerów? Oczywiście będziemy próbowali mamę zapisywać na to badanie, ale jak już powiedzieli lekarze tego szpitala "tu nasza rola się kończy". Czy możliwe jest, żeby nowotwór nie dał się zdiagnozować bronchoskopią oraz tym drugim badaniem? Czy możliwe jest, żeby badania krwi nie wskazywały na niego mimo jego obecności? Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam
króciutko chciałbym przedstawić sytuację, w której znajduje się moja mama. Przypadkowo
w badaniu TK jamy brzusznej zauważono "guzkowe zagęszczenia" we fragmentach s. 8 płuca lewego i w płacie środkowym. Badanie zostało wykonane na początku grudnia. W dniu 21 lutego mamę położono do szpitala, gdzie badano ją, przeprowadzono bronchoskopię, TK oraz inne badania (niestety nie mamy jeszcze dokumentacji). Jak to mi opowiadała lekarz, w TK ukazane zostały mnogie skupiska komórek, rozsiane na obu płucach, lecz swoją charakterystyką nie wyglądają jak nowotwór. Podobno w badaniach krwi również nie zauważono "znaków nowotworu". Wszystko wskazywało na sarkoidozę, jednakże wynik posiewu nie pokazał zupełnie nic. Z tego względu mamę położono ponownie do szpitala, gdzie przeprowadzono jej badanie przez węzły chłonne, pobrano kilka podobno "bardzo fajnych wycinków", z których niestety również nic nie wyszło. Lekarze powiedzieli, że tutaj ich rola się kończy, nie wiedzą co to jest, że powinna zainteresować się badaniem o nazwie mediantinoskopia. Moje pytanie brzmi, czy można w inny sposób sprawdzić co się dzieje? Nie ukrywam, że najważniejsze jest wykluczenie nowotworu, może prywatne badania krwi na zawartość markerów? Oczywiście będziemy próbowali mamę zapisywać na to badanie, ale jak już powiedzieli lekarze tego szpitala "tu nasza rola się kończy". Czy możliwe jest, żeby nowotwór nie dał się zdiagnozować bronchoskopią oraz tym drugim badaniem? Czy możliwe jest, żeby badania krwi nie wskazywały na niego mimo jego obecności? Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam