To ze mną coś jest nie tak, czy z moim partnerem?
: 18 lut 2016, o 17:08
Witam. Jeszcze niedawno pisałam tu o innym moim kłopocie dotyczącym związku. Dziś wszystko się zmieniło. Zostałam zdradzona. Mój chłopak był naprawdę zawsze fantastycznym człowiekiem, kochałam go na zabój i jeszcze nadal trochę tak jest, z resztą miłość nie przechodzi od razu. W sumie ta prawdziwa nigdy nie powinna przechodzić, chyba że kogoś nagle poznamy od takiej strony od której nigdy go nie znaliśmy... Od czasu kiedy zaczęliśmy się kłócić częściej niż zwykle, wykryłam że ON pisał ze dwa razy z pewną
dziewczyną. Pomijając fakt, że ja mam 20 lat a ona 15... Żenujące. Pewnej nocy przyznał mi się do tego, że na imprezie po pijanemu całował się z nią. Płakał, że jest h**em i że musi ze mną zerwać, bo nie moge przez niego cierpieć, z resztą stwierdził, że przy każdej kłótni mu tu wypomnę.. egoista. Ja w płaczu, w szoku, płaszczyłam się przed nim idiotka, że mu to wybaczę, ale żeby mnie nie zostawiał, że go kocham i daruję! Na drugi dzień już chciał spróbować. Umówiliśmy się, że zamkniemy ten rozdział. Wybraliśmy się do klubu na nowy początek. On lubi wypić i już wcześniej cały wieczór pił. Mniejsza z tym, że alkohol właśnie coś między nami popsuł, on jakoś nie bardzo się tym przejmował. Generalnie po tym, kiedy mu wybaczyłam zaczął podchodzić do tego na zbyt wielkim luzie. W klubie przeszedł samego siebie. Olewał mnie, z kumplami sie świetnie bawił, a ja obrażona znowu zostawałam sama. Jak można się tak zachowywać zdradzając najpierw kogoś?! Nie chciał mnie całować, przytulać, raz twierdził że kocha, za chwile że nie. Wszystko dlatego, że był pijany. Kiedy się popłakałam przy jego kumplach, stwierdził, że tym go jeszcze wkurzam, bo robię scenę przy jego znajomych.. Jaka ze mnie idiotka. Kochać takiego zwyrodnialca. Jaka byłam głupia, że jeszcze go w tym klubie namawiałam, żeby to przemyślał. Ja jego!! Dlaczego osoby emocjonalne i cholernie uczuciowe takie jak ja, mają taki problem z sentymentem?! Przewijają się w głowie najpiękniejsze momenty z naszego wspólnego życia. Taki psikus robi mi mój mózg. I wtedy są w stanie się poniżyć, upaść jak najniżej byle by zaspokoić serce. Tyle szczęścia, że zdaję sobie z tego sprawę. To on powinien błagać o szansę, klękać na kolana... Teraz zamierzam to zmienić, definitywnie. Z resztą już nawet serce podpowiada mi to samo co rozsądek. Tylko moje pytanie. Jestem pewna, że on, typ który uwielbia robić z siebie ofiarę, kiedy zobaczy że zupełnie zmieniłam podejście, nie piszę pierwsza, nie odzywam się, zrywam, sam w końcu się otrząśnie i przyjdzie skruszony ze łzami... Co ja mam wtedy robić? ( Jak sobie z tym poradzić, jak nie ulegnąć! Nasz związek nie ma przyszłości... doskonale o tym wiem, ale co zrobić żeby mu nie ulec.. ? Żeby nie pisać, powstrzymać się...? W ogóle proszę o jakieś zdanie w tej sprawie, wsparcie, opinię na jego temat... Długa moja historia, ale wolałam wszystko wyjaśnić, żeby była w miarę klarowna nasza sytuacja. Z góry dziękuję za wszelkie rady. Pozdrawiam..
dziewczyną. Pomijając fakt, że ja mam 20 lat a ona 15... Żenujące. Pewnej nocy przyznał mi się do tego, że na imprezie po pijanemu całował się z nią. Płakał, że jest h**em i że musi ze mną zerwać, bo nie moge przez niego cierpieć, z resztą stwierdził, że przy każdej kłótni mu tu wypomnę.. egoista. Ja w płaczu, w szoku, płaszczyłam się przed nim idiotka, że mu to wybaczę, ale żeby mnie nie zostawiał, że go kocham i daruję! Na drugi dzień już chciał spróbować. Umówiliśmy się, że zamkniemy ten rozdział. Wybraliśmy się do klubu na nowy początek. On lubi wypić i już wcześniej cały wieczór pił. Mniejsza z tym, że alkohol właśnie coś między nami popsuł, on jakoś nie bardzo się tym przejmował. Generalnie po tym, kiedy mu wybaczyłam zaczął podchodzić do tego na zbyt wielkim luzie. W klubie przeszedł samego siebie. Olewał mnie, z kumplami sie świetnie bawił, a ja obrażona znowu zostawałam sama. Jak można się tak zachowywać zdradzając najpierw kogoś?! Nie chciał mnie całować, przytulać, raz twierdził że kocha, za chwile że nie. Wszystko dlatego, że był pijany. Kiedy się popłakałam przy jego kumplach, stwierdził, że tym go jeszcze wkurzam, bo robię scenę przy jego znajomych.. Jaka ze mnie idiotka. Kochać takiego zwyrodnialca. Jaka byłam głupia, że jeszcze go w tym klubie namawiałam, żeby to przemyślał. Ja jego!! Dlaczego osoby emocjonalne i cholernie uczuciowe takie jak ja, mają taki problem z sentymentem?! Przewijają się w głowie najpiękniejsze momenty z naszego wspólnego życia. Taki psikus robi mi mój mózg. I wtedy są w stanie się poniżyć, upaść jak najniżej byle by zaspokoić serce. Tyle szczęścia, że zdaję sobie z tego sprawę. To on powinien błagać o szansę, klękać na kolana... Teraz zamierzam to zmienić, definitywnie. Z resztą już nawet serce podpowiada mi to samo co rozsądek. Tylko moje pytanie. Jestem pewna, że on, typ który uwielbia robić z siebie ofiarę, kiedy zobaczy że zupełnie zmieniłam podejście, nie piszę pierwsza, nie odzywam się, zrywam, sam w końcu się otrząśnie i przyjdzie skruszony ze łzami... Co ja mam wtedy robić? ( Jak sobie z tym poradzić, jak nie ulegnąć! Nasz związek nie ma przyszłości... doskonale o tym wiem, ale co zrobić żeby mu nie ulec.. ? Żeby nie pisać, powstrzymać się...? W ogóle proszę o jakieś zdanie w tej sprawie, wsparcie, opinię na jego temat... Długa moja historia, ale wolałam wszystko wyjaśnić, żeby była w miarę klarowna nasza sytuacja. Z góry dziękuję za wszelkie rady. Pozdrawiam..